Dziś miały miejsce kolejne zawody, w których wzięłam udział. Niestety, trafiłam na jedną z lepszych zawodniczek i odpadłam w pierwszej walce. No cóż - mówi się trudno i trenuje się dalej ;). Dawno nic tutaj nie napisałam, ale miałam pewnego rodzaju "kryzys". Ciągłe niepowodzenia odebrały mi radość z Shotokan. Na szczęście szybko się otrząsnęłam. Karate jest jak narkotyk - bardzo łatwo można się od niego uzależnić ;)
Wracając do zawodów, to byłam bardzo zdziwiona, ponieważ podeszłam do nich na luzie (zwykle stresuję się tak bardzo, że nie mogę ustać w miejscu). Myślę, że to dlatego, iż dziś nikt mi nie pomagał, nie stał za matą, trzymając kciuki. Było mi zupełnie obojętne, bo wiedziałam, że nikogo (no może z wyjątkiem samej siebie) nie rozczaruję. Mimo wszystko, wolę jednak świadomość, że mam wsparcie, tuż za plecami. Ale nie będę się tu rozczulać. Teraz trzeba wyciągnąć wnioski i wziąć się do roboty, bo niedługo być może czekają mnie Mistrzostwa Polski ;)
Osss!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz